Ostatni weekend (pracujący - bo był to wyjazd służbowy, nie rekreacyjny) spędziłam w Lądku Zdroju i okolicach, gdzie znajduje się urokliwy Zamek na Skale. Nastrojowe zamkowe wnętrza od progu robią wrażenie - szczególnie witający gości dziedziniec z kominkiem i przemiłą atmosferą spokojnej warowni. W podziemiach - basen, jacuzzi i spa dla spragnionych relaksu i odpoczynku.
A na zewnątrz wielki park, z ogromnymi drzewami – pomnikami przyrody – zapadającymi w zimowy sen. Atmosfera - jak z tajemniczej bajki, albo (jak kto woli) z ciemnego horroru.
A na zewnątrz wielki park, z ogromnymi drzewami – pomnikami przyrody – zapadającymi w zimowy sen. Atmosfera - jak z tajemniczej bajki, albo (jak kto woli) z ciemnego horroru.
Sobotnie przedpołudnie upłynęło nam na przejażdżkach po lasach i bezdrożach Gór Złotych, które zakończyły się na granicy polsko-czeskiej - na górze Borówkowej.
Jeździliśmy leśnymi błotnistymi drogami, stromymi podjazdami i zjazdami jak to mówią „na łeb na szyję”, albo – jeśli droga była zablokowana - przez las pomiędzy smukłymi świerkowymi pniami gór Złotych.
Przez iglaste korony przebijały się promienie listopadowego słońca umilając ostatnie chwile ciepłej jesieni.
Jeździliśmy leśnymi błotnistymi drogami, stromymi podjazdami i zjazdami jak to mówią „na łeb na szyję”, albo – jeśli droga była zablokowana - przez las pomiędzy smukłymi świerkowymi pniami gór Złotych.
Przez iglaste korony przebijały się promienie listopadowego słońca umilając ostatnie chwile ciepłej jesieni.
