Jeden z październikowych weekendów spędziliśmy na Mazurach – dokładnie w Ostródzie. Był to chyba (dla mnie na pewno) najcieplejszy weekend tej jesieni. Cały dzień spędziliśmy nad jeziorem Drwęckim: jedliśmy ogromne, śmietankowe lody, karmiliśmy wygłodniałe łabędzie i kaczki, byliśmy w ostródzkim porcie… A potem pojechaliśmy poza miasto i poszliśmy na spacer jednym z przybrzeżnych szlaków. Złota jesień, kolorowe drzewa przy ścieżce, błękitne niebo, niebieska tafla jeziora, ciepłe jesienne słońce, mazurski spokój i cisza…
Na koniec dnia razem z innymi gapiliśmy się jak pomarańczowa piłka wpada do jeziora… ostródzki zachód słońca…