Dzisiaj przypadkiem trafiłam na zdjęcia z zeszłorocznej wycieczki (tej z serii dziwnych pomysłów Renaty na wyjazd w pojedynkę) do Elbląga.
Cały dzień włóczyłam się po mieście z aparatem zaczepiana przez wędkarzy nad Elblążką...
...potem przeciskałam się średniowieczną ścieżką kościelną (unikat w skali kraju!) w poszukiwaniu kadrów...
a na koniec odwiedziłam Piekarczyka (dla zainteresowanych legenda o Piekarczyku tutaj), który nie może odgonić się od dzieciaków...
a kiedy już po całym dniu, chciałam wrócić do Warszawy, okazało się, że niestety (jak ponad 10 innych osób) nie zmieściłam się do ostatniego autobusu... ot polska rzeczywistość!
Trzeba było szukać noclegu i czekać do rana na kolejny autobus - w którym, tak dla odmiany - na całej trasie Elbląg - Warszawa jechało tylko (łącznie ze mną) 6 osób :)
... ale, jak już pisałam, był to wyjazd z serii dziwnych pomysłów...
Ostatnio spotkałam się z dawno niewidzianą, podstawówkowo-gimnazjalną koleżanką Moniką Kaśką :)
niedzielne popołudnie...ciasto, kawa i ploteczki, a później kilka klatek złapanych w przerwach gadania o wszystkim i o niczym....
PS: Dzięki raz jeszcze za przesłodkie ciasto - zjedliśmy je w korku przed Lublinem :)
niedzielne popołudnie...ciasto, kawa i ploteczki, a później kilka klatek złapanych w przerwach gadania o wszystkim i o niczym....
PS: Dzięki raz jeszcze za przesłodkie ciasto - zjedliśmy je w korku przed Lublinem :)
W końcu tu znowu jestem...tygodniowa awaria Internetu sprawiła, że i na blogu cisza... ale już już szybciutko nadrabiam zaległości...
Tym razem przedstawiam niemieckie winnice skąpane w październikowym słońcu znajdujące się w małej winiarskiej wiosce pod Dreznem - w Radeburg. Jest to jedna z miejscowości znajdujących się na "Saksońskim Szlaku Wina" będącym najmniejszym obszarem uprawy winorośli w Niemczech, a zarazem najbardziej wysuniętym na północ w Europie. Miasteczko Radeburg od wschodniej strony otaczają wzgórza, które to w całości zostały wykorzystane pod tarasy, na których rośnie winorośl.
A na szczycie, otoczone winnicami stoją małe pałacyki winiarskich rodzin i leniwie odpoczywają niemieccy, emerytowani turyści podróżujący po świecie...
A schodząc w dół, niezliczoną ilością schodów, słychać pobrzękiwanie kieliszków do wina...w małej saksońskiej knajpce...
Tym razem przedstawiam niemieckie winnice skąpane w październikowym słońcu znajdujące się w małej winiarskiej wiosce pod Dreznem - w Radeburg. Jest to jedna z miejscowości znajdujących się na "Saksońskim Szlaku Wina" będącym najmniejszym obszarem uprawy winorośli w Niemczech, a zarazem najbardziej wysuniętym na północ w Europie. Miasteczko Radeburg od wschodniej strony otaczają wzgórza, które to w całości zostały wykorzystane pod tarasy, na których rośnie winorośl.
A na szczycie, otoczone winnicami stoją małe pałacyki winiarskich rodzin i leniwie odpoczywają niemieccy, emerytowani turyści podróżujący po świecie...
A schodząc w dół, niezliczoną ilością schodów, słychać pobrzękiwanie kieliszków do wina...w małej saksońskiej knajpce...
Dzisiaj na dobranoc kilka obrazków z jesiennego, jeszcze ciepłego (było ok. 20°C) Wrocławia.
A na koniec wszędobylskie krasnale - bo przecież Wrocław bez krasnali - to nie Wrocław. Są one wszędzie: na pocztówkach, kubkach, magnesach, naklejkach...itp. Można nawet kupić krasnoludkowy plan miasta.
Czego się nie robi, aby świat poznał wrocławskie skrzaty.... :)
A na koniec wszędobylskie krasnale - bo przecież Wrocław bez krasnali - to nie Wrocław. Są one wszędzie: na pocztówkach, kubkach, magnesach, naklejkach...itp. Można nawet kupić krasnoludkowy plan miasta.
Czego się nie robi, aby świat poznał wrocławskie skrzaty.... :)
Skąd w ogóle we Wrocławiu krasnale?
A mianowicie są one symbolem studenckiej organizacji Pomarańczowa Alternatywa, która walczyła z zakłamaniem PRL-u, oznaczając miejsca walki opozycji z rządem postacią małego skrzata.
Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj i tu.
Pierwszy krasnal stanął w 2001 roku na ul. Świdnickiej i od tamtego czasu ich liczba stale się powiększa.
Oto niektórzy z małych mieszkańców miasta:
Turysta - razem z którym zaczęliśmy zwiedzanie miasta krasnalowym szlakiem
na słupach i latarniach były Słupniki:
na chodniku Syzyfek pchający kulę:
przy Uniwersytecie spotkaliśmy Profesora (a byli jeszcze Edukacjusz i Wykształciuch)
na parapecie starego więzienia siedział Więziennik:
wejścia na pocztę pilnuje Pocztowiec:
a na spotkanie z rodem wrocławskich krasnali (a jest ich już prawie setka) zaprasza malutki Wroclovek:
A mianowicie są one symbolem studenckiej organizacji Pomarańczowa Alternatywa, która walczyła z zakłamaniem PRL-u, oznaczając miejsca walki opozycji z rządem postacią małego skrzata.
Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj i tu.
Pierwszy krasnal stanął w 2001 roku na ul. Świdnickiej i od tamtego czasu ich liczba stale się powiększa.
Oto niektórzy z małych mieszkańców miasta:
Turysta - razem z którym zaczęliśmy zwiedzanie miasta krasnalowym szlakiem
na słupach i latarniach były Słupniki:
na chodniku Syzyfek pchający kulę:
przy Uniwersytecie spotkaliśmy Profesora (a byli jeszcze Edukacjusz i Wykształciuch)
na parapecie starego więzienia siedział Więziennik:
wejścia na pocztę pilnuje Pocztowiec:
a na spotkanie z rodem wrocławskich krasnali (a jest ich już prawie setka) zaprasza malutki Wroclovek:
Chyba na dobre przyszła do nas jesień - i to niestety nie ta złota polska, a ta szara i zimna.
Zimna, aż do szpiku kości...
Na szczęście urlopowa pogoda bardziej dopisała i już niedługo (mam nadzieję) pojawią się na blogu dolnośląsko-niemieckie wspomnienia.
Zimna, aż do szpiku kości...
Na szczęście urlopowa pogoda bardziej dopisała i już niedługo (mam nadzieję) pojawią się na blogu dolnośląsko-niemieckie wspomnienia.
Jesiennie...
Szumiał las, śpiewał las, gubił złote liście, świeciło się jasne słonko chłodno a złociście...
Rano mgła w pole szła, wiatr ją rwał i strzępił...
Opadały ciężkie grona kalin i jarzębin...
Każdy zmierzch moczył deszcz, płakał, drżał na szybkach...
I tak ładnie mówił tatuś: Jesień gra na skrzypkach...
Rano mgła w pole szła, wiatr ją rwał i strzępił...
Opadały ciężkie grona kalin i jarzębin...
Każdy zmierzch moczył deszcz, płakał, drżał na szybkach...
I tak ładnie mówił tatuś: Jesień gra na skrzypkach...
Józef Czechowicz
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)