Elbląg: wygrzebane z szuflady

0   komentarze

Dzisiaj przypadkiem trafiłam na zdjęcia z zeszłorocznej wycieczki (tej z serii dziwnych pomysłów Renaty na wyjazd w pojedynkę) do Elbląga.
Cały dzień włóczyłam się po mieście z aparatem zaczepiana przez wędkarzy nad Elblążką...



...potem przeciskałam się średniowieczną ścieżką kościelną (unikat w skali kraju!) w poszukiwaniu kadrów...


a na koniec odwiedziłam Piekarczyka (dla zainteresowanych legenda o Piekarczyku tutaj), który nie może odgonić się od dzieciaków...

a kiedy już po całym dniu, chciałam wrócić do Warszawy, okazało się, że niestety (jak ponad 10 innych osób) nie zmieściłam się do ostatniego autobusu... ot polska rzeczywistość!
Trzeba było szukać noclegu i czekać do rana na kolejny autobus - w którym, tak dla odmiany - na całej trasie Elbląg - Warszawa jechało tylko (łącznie ze mną) 6 osób :)
... ale, jak już pisałam, był to wyjazd z serii dziwnych pomysłów...