Górskie opowieści...
....lipcowe Bieszczady = jednego dnia upał (i poparzenia słoneczne),
drugiego ulewa, że ciężko wychylić nos poza ciepły pokoik...
Następnym razem trzeba tam jechać jesienią...
bo jesień, moim zdaniem, pod każdym względem jest najlepsza!
a na koniec bieszczadzkie mróweczki... latem sporo ich w górach...
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Maria
30 marca 2011 11:04
co do jesieni to racja. niestety co roku mija zbyt szybko... :)
Renata
30 marca 2011 11:45
A jesień - już niedługo będzie... :)
Maria
1 kwietnia 2011 00:02
swoja droga, polecam tez pierwszy tydzień września lub, w wersji dla niezmotoryzowanych, ostatni tydzień sierpnia (jeszcze można złapać jakiegokolwiek PKSa jeżdżącego przez Wetline do Ustrzyk czy Wołosatego). wtedy Biesy wygladaja jak z "fields of gold" Sting'a :)