zielone Bieszczady

3   komentarze

Górskie opowieści...
   ....lipcowe Bieszczady = jednego dnia upał (i poparzenia słoneczne),
                       drugiego ulewa, że ciężko wychylić nos poza ciepły pokoik...
Następnym razem trzeba tam jechać jesienią...
                      bo jesień, moim zdaniem, pod każdym względem jest najlepsza!








 a na koniec bieszczadzkie mróweczki... latem sporo ich w górach...

lipiec, ale chyba dosyć późny jak na moje oko?
co do jesieni to racja. niestety co roku mija zbyt szybko... :)
no proszę jakie oko :) to faktycznie były ostatnie dni lipca...
A jesień - już niedługo będzie... :)
w takim razie moze tej jesieni pomyslimy nad jakims wspolnym bieszczadzkim plenerem foto. jak bedziemy sie nawzajem motywowac to jest szansa ze sie uda ;)
swoja droga, polecam tez pierwszy tydzień września lub, w wersji dla niezmotoryzowanych, ostatni tydzień sierpnia (jeszcze można złapać jakiegokolwiek PKSa jeżdżącego przez Wetline do Ustrzyk czy Wołosatego). wtedy Biesy wygladaja jak z "fields of gold" Sting'a :)