Paryż: francuskie cieplutkie wspomnienia

4   komentarze

Ostatnio ciągle narzekam na brak czasu - i o ile czas na robienie zdjęć jeszcze znajduję,
to czasu na zgranie zdjęć na komputer i zrobienie z nimi czegokolwiek - już niestety nie. Zostają mi tylko weekendy (jeśli oczywiście nie wyjeżdżam z Warszawy). W takich chwilach z pomocą przychodzi retrospekcja - czyli zjawisko cofnięcia w czasie. Będę czasem (a może trochę częściej) z tego korzystała. Dzisiaj wrócę pamięcią do fantastycznego, październikowego tygodnia spędzonego w Paryżu.

Proszę o cierpliwość, Paryż tak mnie zauroczył, że nie mogłam się powstrzymać przed umieszczeniem tylu zdjęć...




























Dla tych gargulców warto się wdrapywać na Notre Dame.
Teraz śmiało mogę powiedzieć, że warto - ale jak jestem na górze (i to nie tylko na Notre Dame, ale na wszystkich wieżach i kopułach itp - to się zastanawiam po co ja tu wchodzę, w dodatku za pieniądze...
...ale jakoś walczę z tym moim strachem... :)
A na wieżę na szczycie Czantorii nie chciałaś się wdrapać ;)
No widzisz, wtedy on (czytaj: strach) wygrał ze mną, podobnie było na wieży na Baraniej Górze, pamiętasz? Tam tez niestety nie weszłam - no cóż może innym razem.